Czwarta nad ranem
          Na stacji Kraniec,
          Senny wiatr splątał pająkom sieć.
          Chciał się popisać,
          Lecz im to zwisa
          Tak samo, zresztą kurde, jak mnie.
          
          Czwarta nad ranem
          Już chyba wstanę,
          Przywitam peron, rozejrzę się.
          Znajdę coś może
          Peta przy torze,
          A na peronie flaszkę lub dwie.
          
          Przy semaforze
          W porannej porze
          Rozpinam spodnie, sikam pod wiatr.
          Cóż, że to dworzec,
          Mogło być gorzej,
          Wszak na mnie tyłek też wypiął świat.
          
          Na stacji Kraniec
          W noc jak atrament
          Na pociąg czekam od wielu dni.
          Stąd odjeżdżają
          Składy do raju
          Ale rozkładu nie poda nikt.
Commenting expired for this item.
No comments