Serce mi pękło
          a za nim reszta narządów.
          Nie jestem zdolna do niczego.
          Cały czas cię kocham,
          bo nie ma sekundy by twoje imię nie przewijało się przez moje myśli.
          Marzę o tym, by tak jak kiedyś znaleźć się w twoich objęciach.
          A zostało mi po tobie parę zdjęć i zupełnie nie w ich nastroju smutnych piosenek,
          które grają nieustannie na łzach najwrażliwszego ze zmysłów – czucia.
          Uszy są tylko pośrednikiem, który tak naprawdę nie chce słuchać nic, prócz twojego głosu.
          Dziwne jest to, że nie przestałam ufać,
          bo wierzę chyba infantylnie w sprawiedliwość.
          Ale nie wiem czy komuś będę w stanie pomachać na przywitanie,
          bo nie wiem czy twoja ręka będzie chciała go witać.
          Wszystko to co moje - jest twoje.
          Oddałam ci siebie.
          Czy żałuję mógłbyś zapytać,
          a odpowiedziałabym ci, że nie,
          bo jak mantrę powtarzam sobie, gdy coś się komplikuje ‘wszystko jest po coś’.
          Zawsze to jakaś płachta oddzielająca od dna.
          Nie zakończyłam związku z tobą,
          bo nie przestałeś być obecny w moim życiu.
          Najlepszym dowodem jest nieproszona pustka.
          Byłeś mój, czy tak mi wmawiałeś, bo dzieliłam ciebie z innymi?
          Ty kochany wiesz najlepiej.
          Przyjdź do mnie i popatrz mi w oczy.
          Będziesz mógł tak stać spokojnie, bo mnie nadal kochasz,
          czy stchórzysz, bo nie wiesz sam czego chcesz i odejdziesz?
          Odpowiedz sobie.
          Albo nie,
          nie myśl nawet nad tym,
          tylko sam się przekonaj, czy obojętny jest dla ciebie mój zapadły wzrok.
          Spuszczony na grób naszej miłości lub kłamstwa
          i tym zdruzgotany,
          bo wszystko, na co zwróci uwagę jest tak samo martwe.
Commenting expired for this item.
No comments